chór Wiwat w Izraelu

W listopadzie po raz kolejny, czwarty już raz, odwiedziłyśmy Izrael. Czy to niepowtarzalny klimat Ziemi Świętej, czy może wspaniałe przyjęcie, z jakim się spotykamy ze strony naszych gospodarzy? Cokolwiek byłoby powodem, bardzo lubimy tam przebywać.

Tym razem zostałyśmy zaproszone przez Przyjaciela naszego chóru - panią Batię Gilat na Międzynarodowy Kongres Korczakowski. Miałyśmy zadbać o oprawę artystyczną ważniejszych spotkań, a jednocześnie sprawić, że każdy dzień dla uczestników Kongresu rozpocznie się śpiewająco.

Po porannym rozśpiewaniu, udawałyśmy się na zwiedzanie kolejnych miejsc, które są dla nas, chrześcijan ważne, a także tych, które są ważne dla mieszkańców Izraela.

I tak, udało nam się zobaczyć Rainbow Cave, wspaniałe miejsce, gdzie przewieszona skała stanowi most z widokiem na dolinę. Tego samego dnia pojechałyśmy na granicę ONZ z Libanem, gdzie mieszczą się niepowtarzalne jaskinie Rosh Hanikra, w których szum morza powoduje, że ogarnia człowieka niesamowity spokój i poczucie cudowności miejsca, w którym się znajdujemy. Po raz pierwszy miałyśmy szansę przejść się spacerem po Wzgórzach Golan, gdzie przecież tak niedawno trwały krwawe walki.

Zwiedziłyśmy też Akko i Tel-Aviv Jaffo. Tam byłyśmy na moście życzeń, gdzie trzymając rzeźbiony swój znak zodiaku i patrząc w morze można pomyśleć życzenie

i mieć nadzieję, że się spełni.

Byłyśmy też w miejscach ważnych dla nas. Pojechałyśmy do Nazaretu i tam, w Kościele Zwiastowania miałyśmy szansę zaśpiewać przy niepowtarzalnej akustyce tego miejsca. Odwiedziłyśmy też Kościół pod wezwaniem Św. Józefa, a także bazylikę grecko-katolicką, dla nas w swoim charakterze tak bardzo odmienną. Odwiedziłyśmy też Jerozolimę, a tam najważniejsze chyba miejsce - kościół Świętego Grobu, gdzie każdy chrześcijanin wspomina ukrzyżowanie i śmierć Chrystusa. Pobyt w tym miejscu pozostawia w sercu niezatarty ślad. Również przy Ścianie Płaczu zostawiłyśmy na malutkich karteczkach swoje życzenia, na których spełnieniu bardzo nam zależy.

Zaśpiewałyśmy na otwarciu Kongresu i na jego zakończeniu. Zostałyśmy też zaproszone przez panią Batię na przyjęcie do domu, gdzie również z przyjemnością dałyśmy koncert, tym razem “koncert życzeń” dla wszystkich „znaczących” osób – przyjaciół Bati. Przecież wielu z uczestników kongresu są osobami polskiego pochodzenia i znają wiele polskich piosenek, które bardzo chcieli usłyszeć.

Już gdy wsiadałyśmy na pokład samolotu, wiedziałyśmy, że chcemy ponownie tam pojechać. Może to życzenie się spełni….kto wie…..